Polski
Gamereactor
Recenzje seriali
Invincible

Invincible - recenzja pierwszego sezonu

Invincible kolejny raz udowadnia, że w gatunku superbohaterskim jest niezwyciężony.

HQ

Finał pierwszego sezonu Invincible nie stanowi końca, ale dopiero początek trudnej i krwawej drogi Marka oraz spółki. Fani oryginału już teraz zacierają ręce, bo oficjalnie ogłoszono jeszcze przynajmniej dwa sezony. Materiału źródłowego spokojnie wystarczy, a jest on na tyle wdzięczny, że jeśli nikt nie pokpi sprawy, możemy liczyć na istne objawienie w gatunku. Przyznaję, że po seansie ósmego, zamykającego pewien rozdział odcinka, sam nie mogę się doczekać.

HQ

Po pierwszych informacjach mówiących o planach na ekranizację Niezwyciężonego byłem pełen obaw. Komiks wywrócił totalnie całe moje postrzeganie superbohaterskich produkcji. Do tego stopnia, że po lekturze ciężko było mi powrócić do Marvela czy DC. Ot, po prostu wszystkie te komiksy wydawały mi się tak bardzo błahe, pozbawione polotu, często też infantylne, że nie mogłem przez nie przebrnąć bez zgrzytania zębami. Daleki jestem jednak od wrzucania wszystkiego do jednego worka, rozumiem też konwencję gatunku i zwyczajnie ją kupuję ze wszystkimi zaletami i przywarami. Po zapoznaniu się z Invincible trudno jednak nie stawiać go na piedestale. Bo choć początkowo całość wydaje się kalką znanych pomysłów, w istocie nawet te zostają z czasem ukazane w zupełnie nowy jakościowo sposób.

Invincible to inteligentny i błyskotliwy komiks i taka sama jest także animacja. Przeniesienie komiksu na ekran nigdy nie należy do rzeczy łatwych, ale autorom zdecydowanie ta sztuka się udała. Oczywiście nie możemy przewidzieć przyszłości, a wiele jest przykładów rozczarowujących finałów. Pierwszy sezon daje jednak nadzieję i wręcz przekonuje widza, że będzie dobrze. Do ostatniej minuty trzyma też za gardło i nie puszcza, póki nie pojawią się napisy końcowe. Nie ma tu jednak typowego dla seriali cliffhangera. Owszem, twórcy bardzo dosadnie uzmysławiają nam, że to, co widzieliśmy do tej pory, jest zaledwie prologiem, ale kolejny raz robią to inteligentnie. Zamykając finał piękną, nieco humorystyczną klamrą, która po tak mocnym odcinku jest niewątpliwie widzom potrzebna. Pozwala otrzeć łzy i przełknąć gorzką pigułę. Nie leczy to kaca, nadal uśmiech pozostaje nieco wklejony siłą na nasze twarze, jednak zdajemy sobie wszyscy sprawę, że w tym jednym momencie niewątpliwie tego właśnie potrzebujemy. To piękny, mądry zabieg, za który należą się autorom wielkie brawa. Właśnie dzięki takim wyborom jeszcze bardziej wszyscy czekamy na kontynuację.

To jest reklama:
InvincibleInvincible

Warto także na moment pochylić się nad brutalnością animacji, która miejscami może zniechęcić co bardziej wrażliwe osoby. Należy sobie jednak jasno powiedzieć, że choć niektóre sceny faktycznie są, delikatnie rzecz ujmując, drastyczne, tak żadna z nich nie jest niepotrzebna i w gruncie rzeczy w realistyczny sposób - przynajmniej na tyle, na ile możemy mówić o realizmie - prezentują one starcia niemal boskich istot. W większości komiksów czy ekranizacji trudno uwierzyć, że batalie herosów są tak czyste i pozbawione ofiar, a te, gdy już się pojawiają, zwykle odchodzą gdzieś na drugim, trzecim planie lub nawet całkiem poza kadrem. Tę tendencję w kinie starały się nieco odwrócić Civil War oraz Batman v Superman, jednak nie da się ukryć, że finalnie obrazy te także kierowane są dla niemal każdego przedziału wiekowego, więc cały zabieg sprowadzał się bardziej do mówienia o konsekwencjach, niż prawdziwego ich ukazania. Zupełnie inaczej sprawa wygląda w Invincible. Tu nie ma skrótów, nie ma ograniczeń - co też jest niewątpliwie zaletą animacji samej w sobie, która może sobie pozwolić na więcej niż film aktorski/ Każda brutalna scena pokazana jest dosadnie i nie pozostawia złudzeń. Tak, mamy się czuć przy nich niekomfortowo, mają skłonić nas do myślenia o faktycznych konsekwencjach w świecie, w którym ludzie latają i pięścią przebijają ściany budynków.

Invincible

Przy czym animacja jest też bardzo przyziemna i ludzka. Błyskotliwe dialogi robią tu niesamowitą robotę. Obsada głosowa to pierwsza liga sama w sobie, jednak wyraźnie czuć, że w animacji każdy aktor dał z siebie wszystko i poczuł postać, której głosu użyczał. To wspaniałe uczucie, gdy aktorzy operują głosem tak dobrze, że rozpoznaje się niektórych z nich dopiero po przejrzeniu „listy płac". A pamiętać przy tym należy, że cała historia ukazana została w przekroju kilkunastu lat, w czasie których bohaterowie dojrzewają, wchodzą w dorosłość, a więc zmieniają się nie tylko ich priorytety życiowe oraz światopogląd, ale przede wszystkim ich relacje. To bardzo rzeczywisty świat, w który łatwo uwierzyć, nawet obserwując Marka debatującego na Księżycu z jednookim kosmitą. Wszystkie postacie zostały napisane bardzo zręcznie i trudno im nie kibicować, trudno nie współczuć w trudniejszych momentach czy nawet nienawidzić za podjęte przez nich decyzje. Przy czym podkreślam, że dotyczy to także „złych" charakterów.

To jest reklama:
Invincible

Życie Invincible to ogólnie temat-rzeka, a fani pierwowzoru doskonale wiedzą, jaką puszkę Pandory otworzyło te osiem epizodów. Wiedząc, do czego wszystko zmierza, i będąc fanem uniwersum, mogę zapewnić, że warto czekać. Warto ogólnie dać szansę Niezwyciężonemu, jeśli do tej pory nie mieliście jeszcze okazji uścisnąć jego dłoni. Będąc ostrożnym, nie wystawię jeszcze maksymalnej noty, jeśli jednak całość będzie tak prowadzona, możemy mówić śmiało o rewolucji wśród animacji.

09 Gamereactor Polska
9 / 10
+
Piękna animacja i komiksowa kreska; żywi, pełni emocji bohaterowie; brutalny i autentyczny świat, w który łatwo uwierzyć; niewielkie zmiany względem pierwowzoru, które czynią całość jeszcze bardziej atrakcyjną; ścieżka dźwiękowa.
-
To tylko osiem odcinków...
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości